poniedziałek, 27 sierpnia 2012

25 sierpnia 2012r. - sobota 40km

godzina wyjazdu: 10:30
miejsce startu: Dueodde
kierunek: Aakirkeby - Nexo - prom

Poranek zapowiadał nadejście cudownego dnia. Pobudka - ok 7:00. Mąż zaproponował spacer po plaży i kąpiel. No cóż... Kusząca propozycja. Plaża - marzenie. Cisza, spokój i ......  nudyści w morskiej otchłani.... Niemcy rzecz jasna. Mąż zapomniał kąpielówek, wiec zaproponowałam przetestowany przez innych sposób, ale nie skusił się - wszedł w bieliźnie... do pasa. Temperatura wody jednak wywarła na nim rezygnację. Ale próbę podjął. Brawoooo. Kilka garści piasku zabrane w torebeczkę - na pamiątkę (przywozimy piasek - w miarę możliwości, jak nie zapomnimy - z każdego miejsca, w którym jesteśmy).
Po krótkim spacerku wróciliśmy do domku na śniadanko, w trakcie którego zaskoczył nas.. deszcz. Padał i to dość mocno 09:00 - 10:15. Jednak postanowiliśmy -  mimo mżawki ruszyć ku przygodzie. Dzisiaj zapuszczamy się w głąb wyspy.

Zwiedziliśmy ponownie Dueodde Pedersker, gdzie Tereska z Januszem skusili się na lampkę pysznego wina w tamtejszej winnicy - my ten smak poznaliśmy pierwszego dnia :D.

Pokonując na dwóch kółkach dalszą drogę, podziwialiśmy pola maków, gospodarstwo "Babe - świnki z klasą", amazonki na przepięknych klaczach, aż wreszcie...


         
Dotarliśmy do jednej z największych atrakcji na wyspie - Bornholms Automobilmuseum - Muzeum Motoryzacji. Gratka dla pasjonatów motoryzacji. Pośród eksponatów m.in. Rolls-Royce, Harley Davidson a także Fiat 125p. Muzeum mieści się przy Grammegadsvej 1, Aakirkeby.

                                                           






 Ok 10:30 dotarliśmy do Aakirkebynajwiększego miasta położonego w środkowej części wyspy. Na Starym Rynku prócz przepięknych, zabytkowych aczkolwiek w doskonałym stanie domów stoją rzeźby gąsek, niczym towarzyszek Sierotki Marysi. Ale można je dosiąść :D. A poidełko dla zwierząt.... Pomysł PIERWSZA KLASA - Brawoooo. Ulicami jeżdżą zabytkowe samochody, chodnikami spacerują Polacy, rzecz by można - prawie jak w domu.



A teraz trochę historii...
          W średniowieczu Aakirkeby pełniło funkcję stolicy Bornholmu jednak z czasem traciło na znaczeniu. W połowie XVIII w. do szybko rozwijającego się Rønne przeniesiono sąd bornholmski i miasto przejęło wszystkie funkcje administracyjne wyspy.
          Gdy w 1901 r. na Bornholmie uruchomiono kolej wąskotorową Aakirkeby otrzymało połączenie kolejowe z Rønne i Nexø.
          Aakirkeby zwane jest "miastem kwiatów" ze względu na organizowane tu targi kwiatów.


Sobota - ostatni dzień naszej wycieczki - coś nas zaskoczyło całkowicie. Na trasie pojawił się kombajn. Jechaliśmy w przekonaniu, że trzeba będzie zjechać na pobocze porośnięte trawą, aby przepuścić tą wielka maszynę zajmującą całą szerokość trasy. I co się stało???... Kierujący pojazdem 100m przed nami zjechał na bok pozostawiając nam naszą część ścieżki. Zatrzymał się, zaczekał aż przejedziemy i powrócił na trasę aby udać się w dalsza drogę.
          Jestem pełna podziwu i szacunku dla kultury jaka tam panuje. Wszyscy są sobie równi.
Dziś jechaliśmy głównie z górni i po płaskim terenie. Pod górkę pedały naciskaliśmy tylko kilka razy. I dla tego, w ciągu 3,5h - z kilkoma przystankami, głownie w Muzeum Motoryzacji i w  Aakirkeby - czyli w zasadzie w ciągu 2h, przejechaliśmy 40km i dojechaliśmy do celu -  Nexø. To na dziś zaplanowałam zwiedzanie miasta (okazało się, że pozostałej części team'u ten plan spodobał się). Była godzina ok 13:00. Wiedzieliśmy, że w dniu naszego przyjazdu rejs powrotny, ze względu na warunki atmosferyczne był przełożony z 18:00 na 17:00. Podczas planowania, co po kolei będziemy zwiedzać skromnie zaproponowałam, że może byśmy podeszli do portu zapytać kogoś z załogi statku, czy odpływamy planowo. Mój pomysł został okrzyknięty za genialny - to było coś :D. Jak już wiedzieliśmy, że odpływamy o czasie, postanowiliśmy zwiedzić miasteczko: Stary Rynek na którym znajduje się fontanna z 1946r., Kościół - Nexø kirke (w którego ogrodach znajdują się groby Templariuszy) oraz nadbrzeżne uliczki. A na koniec postanowiliśmy zjeść nasz ostatni posiłek w słynnej wędzarni w Nexø. I powiem uczciwie, że był to najsmaczniejszy obiad, jaki jedliśmy na wyspie. Mąż zrobił mi niespodziankę i prócz obiadu zamówił dodatkowo sławnego "śledzia z surowym jajkiem" - pychota.






A teraz trochę historii i ciekawostek...
          Nexø  to drugie pod względem wielkości miasto wyspy, mieszka w nim ok. 4000 mieszkańców. Znajduje się tu największy na wyspie port rybacki. To on miał przede wszystkim wpływ na rozwój miasta poprzez powstałe w pobliżu portu zakłady przetwórstwa ryb. Obecnie większość tych zakładów nie istnieje, a dawne hale przemysłowe wyremontowano i utworzono w nich m.in. Fitness Club i Skate Park. Na kolejne lata planowany jest dalszy rozwój infrastruktury przyportowej. Nexø ma stać się miejscem, które przyciągnie jeszcze większą liczbę turystów.
          Miasto przeżyło wiele tragedii, począwszy od najazdów szwedzkich w XVII i XVIII wieku, poprzez wielki pożar, który w roku 1756 zniszczył sporą część zabudowań, aż po ostatnie dni II wojny światowej. 7 i 8 maja 1945 roku rosyjskie lotnictwo zbombardowało miasto. Nexø było zrujnowane. Przy odbudowanie pomagali Szwedzi, którzy dostarczyli 75 drewnianych domków (takie same przekazali także mieszkańcom zbombardowanego Rønne) - kilka z nich stoi do dnia dzisiejszego.
          W 1901 roku miasto otrzymało kolejowe połączenie z Rønne, kolej służyła mieszkańcom przez prawie 60 lat.
          Obecnie miasto rozwija się głównie dzięki turystyce. W sezonie letnim, prawie codziennie w porcie, cumują turystyczne statki z polskimi turystami.


Na wyspie mieliśmy okazję zobaczyć jednego z naszych polskich celebrytów. Spędzał czas z rodziną - konsumował, przewijał dziecko i jeździł na rowerze. No cóż - okazuje się, że niektórzy z nich też są zwykłymi, normalni ludźmi.
Na 17:00 - tak jak większość pasażerów - stawiliśmy się w porcie. Rowery - na promie, my - w fotelach i punkt 18:00 wypływamy z portu, żegnając tą cudowną, zieloną wyspę z nadzieją, że wrócimy tam niedługo - razem.
To był wspaniały, wyjątkowy urlop - taki prawdziwy. Bez komputera, telefonów z pracy. Całkowicie odcięci od szarej rzeczywistości. Szczerze mówiąc - nie pamiętam, kiedy ostatni raz spędziliśmy sami, tak zgodnie, wspólnie czas. To spełnienie jednego z takich drobnych, niewinnych marzeń. Miło było ale...


A teraz, krótkie podsumowanie...
          To co mnie - Nas wszystkich ujęło , to niesamowity szacunek dla rowerzystów. W miasteczkach - kierujący samochodami traktują rowerzystów jak równoprawnych uczestników ruchu drogowego. A na trasach rowerowych - wszystkie pojazdy mechaniczne tudzież piesi ustępują miejsca rowerzyście. Rowerzyści panują na drogach ale - z szacunkiem dla innych.
         
          Niestety, nie udało się nam zwiedzić całej wyspy. Trzy i pół dnia to zdecydowanie za krótko aby przejechać wszystkie szlaki, które prowadzą w każdy zakątek Bornholmu.
Nie mniej jednak, mamy już wiedzę: co, gdzie i jak - na przyszłą naszą wyprawę. Może za rok, może za dwa lata - jeszcze sami, a może za trzy-pięć lat - już z Zuzią pojedziemy ponownie, aby zachwycać się urokami tej "zielonej wyspy".


A póki co, to znów mogę powiedzieć, że:

Jest to jedno z wielu miejsc na świecie,
które na zawsze pozostanie w mojej pamięci,
jako to naj...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz